US Open 2025: Iga Świątek rozbija Arango w godzinę na Arthur Ashe

US Open 2025: Iga Świątek rozbija Arango w godzinę na Arthur Ashe

Mocny start Świątek na Arthur Ashe

Na otwarcie dnia w Nowym Jorku mieliśmy pokaz pełnej kontroli. Dla Iga Świątek to był godzinny trening pod presją trybun Arthur Ashe Stadium: 6:1, 6:2 z debiutującą na US Open Kolumbijką Emilianą Arango. Polski numer dwa turnieju oddał w całym meczu tylko trzy gemy, a liczby mówiły wszystko: 23 wygrane z 26 punktów po pierwszym podaniu i przewaga 26–5 w uderzeniach kończących.

Arango, nierozstawiona i pierwszy raz w głównej drabince na Flushing Meadows, starała się wytrącić Polkę z rytmu zmianą tempa i rotacji. Problem? Świątek od pierwszych wymian ustawiała punkt głębokim returnem, a kiedy trzeba było, szła po linie i zamykała akcje w dwóch, trzech uderzeniach. Kolumbijka po tej porażce ma w tym roku bilans 1–3 w meczach Wielkiego Szlema.

Co ciekawe, Polka miała niemal tydzień przerwy po środowym finale miksta z Casperem Ruudem. Nie było widać rdzy. Mówiła po meczu, że kluczem była regularność i porządny rytm, a nie szukanie na siłę winnerów. I faktycznie – uderzała mocno, ale przede wszystkim czysto, bez niepotrzebnego ryzyka.

Serwis zrobił różnicę. Tak wysoka skuteczność pierwszego podania dała jej komfort grania na własnych zasadach. Gdy tylko otwierała sobie kąt forehandem po przekątnej, natychmiast przerzucała piłkę na backhand rywalki i domykała akcję. Arango, mimo ambitnej obrony, regularnie lądowała krok spóźniona. W każdym secie Świątek szybko łamała podanie Kolumbijki, narzucała tempo i nie oddawała inicjatywy.

  • Wynik: 6:1, 6:2 w 60 minut
  • Winnersy: 26–5 dla Świątek
  • Punkty po pierwszym serwisie: 23/26
  • Perfekcyjny bilans w tym sezonie szlemów z nierozstawionymi: 12–0 (24 wygrane sety na 25 rozegranych)
  • Forma po Roland Garros: 18 zwycięstw w ostatnich 20 meczach
  • Trofea ostatnich tygodni: Wimbledon i Cincinnati

Ta seria jest odpowiedzią na kłopotliwą wiosnę. Po 13 miesiącach bez tytułu Świątek w czerwcu spadła nawet na 8. miejsce w rankingu, ale od końcówki czerwca oglądamy inną wersję liderki polskiego tenisa – szybszą w nogach, pewniejszą w wyborze uderzeń i spokojniejszą w kluczowych momentach. Efekt: powrót na 2. lokatę i realna gra o nr 1 z Aryną Sabalenką, w zależności od wyników obu w Nowym Jorku.

Stawka turnieju i szerszy kontekst

Rzadki dublet wisi w powietrzu. Jeśli Świątek dojedzie w US Open do samego końca, zostanie pierwszą od 2012 roku tenisistką, która wygrała Wimbledon i US Open w tym samym sezonie – ostatnia zrobiła to Serena Williams. To nie jest prosty manewr: inna nawierzchnia, inna piłka, inna szybkość. A jednak tempo, jakie Polka narzuca na twardych kortach, wygląda na skalibrowane idealnie.

Świątek zna ten turniej od środka. Tytuł z 2022 roku dał jej pewność, jak radzić sobie z hałasem na Arthur Ashe, długimi przerwami między wymianami i specyfiką sesji dziennych. Dziś widać dojrzałość: kiedy trzeba, skraca wymiany, a gdy rywalka odpuszcza metr kortu, natychmiast wchodzi w kort i atakuje wzdłuż linii. To proste, ale bezpieczne granie pod presją.

Plan na Arango był jasny – odebrać czas i przestrzeń. Po głębokim returnie Polka narzucała wymiany krzyżowe forhendem, a potem przełamywała kierunek backhandem po linii. Kolumbijka miała momenty – kilka czystych kontr i skrótów – ale brakowało jej mocy na serwisie i regularności, by dłużej utrzymać Polkę za linią końcową. Dla młodej zawodniczki to będzie cenna lekcja grania na największej arenie w tenisie.

Polska liderka zarządza też obciążeniami. Szybkie zwycięstwo na otwarcie oznacza więcej czasu na regenerację i spokojny trening między rundami. W realiach dwóch tygodni grania to bezcenne. Zwłaszcza że walka o pierwsze miejsce w rankingu rozegra się tu w detalach – jednym meczu więcej, jednym tiebreaku, jednym przełamaniu w decydującym secie.

Świątek wraca w Nowym Jorku do swojej wersji „bezlitosnej regularności”. Gdy pierwsze podanie siedzi, a return nie cofa się ani o krok, przeciwniczki mają mało tlenu. Po takim starcie presja nie znika, ale przechodzi na innych: to rywalki muszą znaleźć sposób na zabranie jej czasu i komfortu. O to w tym turnieju będzie najtrudniej.

Następny mecz? Już bez znaczenia, czy z defensywną kontratakiem, czy z agresywną uderzającą – po wtorku jasne jest jedno: Polka przyjechała do Nowego Jorku gotowa do długiej jazdy. A Arthur Ashe znów wygląda jak jej plac zabaw.

Napisz komentarz

*

*

*

© 2025. Wszelkie prawa zastrzeżone.